niedziela, 31 marca 2013

Co nas stresuje na przednówku? Cz. II

Historia jednorazowej zmiany otoczenia treningowego, wiąże się z nagłą zmianą właściwości środowiska zewnętrznego. Taka gwałtowna zmiana to dla organizmu wielki stres. Dla uściślenia pojęcia STRES, przypomnę że jest to:
"obciążenie fizjologiczne związane ze zmianą w środowisku zewnętrznym wywołujące zakłócenie w środowisku wewnętrznym organizmu"
Takie obciążenie mogą stanowić :
1)Czynniki informacyjne (najpopularniejsze rozumienie stresu - przeciążenie informacyjne)
2)Czynniki natury fizycznej (oddziałujące na ekstero- i proprioreceptory)
 * działanie zimna i gorąca
 * urazy
 * zabiegi chirurgiczne
 * ciężki wysiłek fizyczny                                   
3)Czynniki endogenne
 * reakcje bólowe narządów wewnętrznych (kolki)
 * odczyn zapalny z silną reakcją bólową
 

Organizm odpowiadając na te czynniki, radzi sobie etapowo.

Przy jednorazowym wystąpieniu czynnika stresującego, organizm poprzez pobudzenie układu sympatycznego, stosuje reakcję alarmową (zespół gotowości do ataku lub ucieczki). I stąd moja nadczynność gruczołów potowych na klimatyzowanej siłowni, ponieważ trzeba pamiętać, ze są one powoływane do działania właśnie dzięki aktywności układu współczulnego.
Jeśli czynniki oddziałują na organizm wielokrotnie, następuje stadium odporności, czyli względnej adaptacji, w której zgodnie z teorią Sleye`go, organizm dobrze znosi czynniki działające na niego od pewnego czasu, ale wykazuje obniżoną tolerancję na inne bodźce, które wcześniej nie były dla tego organizmu szkodliwe. Dlatego na pierwszych wiosennych treningach w cieplutkim słońcu czujemy się tak fatalnie na prędkościach, które wcześniej mogliśmy aplikować w sennym transie, bez uczucia zmęczenia. W tym przypadku czynnikiem do którego względnie zaadaptował się organizm jest działanie ciepła, a ubytek w zdolnościach przystosowawczych odbija się na zdolności do wysiłku fizycznego. Jeśli ktoś z was drodzy czytelnicy jest już wielosezonowym biegaczem, to z pewnością wie o czym piszę. Bieganie jest takie stresujące... aż ciężko to sobie wyobrazić ;)
W sytuacji, w której stresory będą działały zbyt intensywnie, lub zbyt długo, może okazać się, że współczulne pobudzenie organizmu, nie kompensuje już zmian środowiska zewnętrznego względem wewnętrznego i charakteryzuje się utratą zdolności utrzymania homeostazy, co prowadzi do fizjologicznego rozregulowania organizmu. Zjawisko to nazywamy stadium wyczerpania. Brzmi groźnie i takie w rzeczywistości jest. Mechanizm zła polega mniej więcej na tym, że stresor pobudza podwzgórze w mózgu (ośrodek termoregulacji, ale nie tylko), które wówczas pobudza przysadkę mózgową, na skutek czego do krwi wydziela się większa ilość hormonu adrenokortykotropowego (ACTH), natomiast ACTH wywołuje sekrecję kortykosteroidów przez korę nadnerczy. Prowadzi to do negatywnych skutków, takich jak : zaburzenia gospodarki lipidowej, białkowej, węglowodanowej, elektrolitowej, obniżenie wydolności układu immunologicznego, hamowanie tworzenia stanów zapalnych, rzutując na stany emocjonalne i funkcje układu rozrodczego oraz wiele innych. Stąd zwiększone ryzyko infekcji i kontuzji w okresach przejściowych. Warto mieć to na uwadze, żeby nie przeciążyć organizmu i nie nabawić się przymusowej przerwy treningowej. Do tego właśnie sprowadza się mądre trenowanie - żeby nie pozostawać głuchym na sygnały, jakie wysyła do nas nasze własne ciało. 

Drastyczność zjawiska przesilenia jest w Polskim klimacie nieunikniona, ponieważ zależy przede wszystkim od zupełne odmiennych wpływów klimatycznych Oceanu Atlantyckiego i wielkiego lądu Euroazjatyckiego. Stąd częste, gwałtowne i duże zmiany natężenia bodźców klimatycznych "nadużywających" nasze potencjały adaptacyjne. W ciągu roku na naszej szerokości geograficznej notujemy przeciętnie 50stopniową amplitudę temperatur skrajnych (rekordowo ponad 80 stopni w Opolu), oraz całą gamę czynników związanych z częstymi zmianami ciśnienia, wiatru, wilgotności, opadów i nasłonecznienia. Właśnie dzięki temu zawdzięczamy chociażby stan naszych dróg. Erozja skalna w takich warunkach jest dla wszystkich dostrzegalna. Problemu takiego nie doświadczają np. Grecy, żyjący w klimacie nadmorskim, doznający o wiele bardziej stałych parametrów atmosferycznych. Przy niewielkich wahaniach powyższych czynników, erozja skalna postępuje dużo wolniej, a w związku z tym możliwe jest przetrwanie starożytnych konstrukcji architektonicznych, rzeźb skalnych i oczywiście dróg, którymi Grecja się szczyci:) Okazuje się, że pogoda nie tylko oddziałuje na procesy degradacyjne martwej natury, ale i znacząco wpływa na ludzką eksploatację "zdrowia". Statystycznie, mieszkańcy łagodnych klimatów cieszą się częściej długowiecznością, niż ludzie obciążeni ostrym i zmiennym klimatem, choć oczywiście zauważa się tu decydującą rolę w prowadzonym trybie życia. Wszystko to przekłada się także na kulturę, która jest po prostu tak typowa dla odpowiednich regionów świata - jak klimat tam panujący. I znów zwracam uwagę na hierarchię potrzeb, bo trzeba zdać sobie sprawę, że jeśli będziemy zmarznięci i głodni, to nie zajmiemy się rozwojem sztuki. Grekom nie przysparza większych trudności realizacja podstawowych potrzeb, stąd świetnie rozwinęli już w starożytności zaspakajanie wszystkich wyższych szczebli piramidy Maslowa. Norwegia, może nie wyróżnia się kulturowo, ale wydaje się, że żyją tam ludzie nadzwyczaj zaradni w zaspokojeniu swoich podstawowych potrzeb. Odznacza się to dzisiaj chociażby w sytuacji ekonomicznej obu państw : raz po raz plajtujący rząd Grecji kontra Norwegia od lat przodująca w rankingu wg wskaźnika HDI uwzględniając porównywane PKB/mieszkańca. 
 
Do wiosennej lawiny zmian dołączają także zwiększone oddziaływania świetlnej energii słonecznej, co przyczynia się do rozpadu melatoniny w szyszynce. hormon ten kalibruje zwierzęce zegary biologiczne, regulując dobowy cykl czuwania i odpoczynku, ale i roczne cykle, synchronizując prace organizmu z porami roku. Melatonina hamuje naszą aktywność, stąd intensywniejsze jej blokowanie przez bodźce świetlne podnosi naszą witalność, przekładającą się na chęć do życia, lepszy nastrój i ogólne ożywienie społeczne. Wiosną mamy większą ochotę niż zimą zadbać o swój wygląd, wystroić się i przebywać z innymi ludźmi. Niski poziom melatoniny przyspiesza u dzieci dojrzewanie, a u dojrzałych osób wywołuje pobudzenie płciowe - stąd wiosna jest okresem szczególnie łaskawym dla zakochanych. Wyjaśnia to także dlaczego mieszkańcy strefy równikowej dojrzewają wcześniej od nas, choć obecnie ta granica zaczyna się zacierać, przez wydłużanie czasu dobowej ekspozycji świetlnej aparatu wzroku na działanie światła ekranów telewizorów i komputerów i to już od najmłodszych lat. 
Kolejnym elementem na który wyczekujemy jest wiosenna koloroterapia. Już za niedługo, słońce pośrednio przez zazielenienie otoczenia, jeszcze silniej poprawi nam nastrój:)
Wiosenne zmiany rzutują także na pH żołądka, co wiąże się ze zmianą naszego apetytu. Już nie mamy ochoty jeść tak tłusto jak zimą, co przekłada się na Wielkanocne stoły, które względem Bożonarodzeniowych są jednak uboższe. Przez to nie tylko mniej jemy, ale i krócej przy nich siedzimy, więc wydaje nam się że są to mniej rodzinne święta niż te grudniowe. Oczywiście wszystkim życzę aby tak nie było i mimo wciąż jeszcze zimowej aury, ciepło rodzinnego grona ożywiło radość Zmartwychwstałego Jezusa w waszych sercach :) Alleluja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aby komentować użyj profilu "Nazwa/adres URL" wpisując swój nick, lub zaloguj się do swojego konta odpowiedniej aplikacji.