środa, 20 lutego 2013

100 dni przed zgonem

  2400 godzin przed Biegiem Rzeźnika, to dobry czas na określenie stanu swojego zdrowia. Po ponad 4 miesiącach naprawdę sporadycznej aktywności fizycznej i kiszeniu tyłka na uczelni całymi dniami, 14-go stycznia rozpoczynam wdrażanie w treningowy rygor. Miłym zaskoczeniem było dla mnie, że okres 10 dni z 7 sesjami treningowymi dającymi sumę zaledwie 75 km zdołały "wywindować" mnie - w mojej subiektywnej ocenie - na poziom wyjściowy z przed 2 lat. Zdobyłem wtedy brązowy medal Halowych Mistrzostw Polski Juniorów. Trener zawsze powtarzał : "mięśnie pamiętają". Trzeba tylko umiejętnie im przypomnieć co mają konkretnie robić ;) . Swoją drogą, to dość mobilizujące doświadczenie w praktyce rehabilitanta.
  Kolejny miesiąc to sesja, a to wiąże się z większym luzem na uczelni :) 5-6 treningów w tygodniu z jednym akcentem o intensywności mieszczącej się między progiem tlenowym a beztlenowym, co daje prędkości z zakresu 4`.00``- 3`.50``/km. Objętościowo miesiąc nie przekroczył 200km
  Następny miesiąc to wprowadzenie treningu siły biegowej poprzedzając akcenty, które coraz wyraźniej różnicują długie biegi ciągłe, oraz krótsze zakresy dręczone metodą powtórzeniową, w celu podnoszenia prędkości progu beztlenowego. Obowiązkowo raz w mikro cyklu tygodniowym musi pojawić sie Long Slow Run i dzień wolny, a po nim delikatne wprowadzenie króciutkim rozruchem z sporą dozą stretchingu.
  W marcu liczę na ustąpienie śniegu i zrealizowanie 4 tygodniowego BPS do Akademickich Mistrzostw Polski - 4km na przełaj. Potem znów będziemy redukować intensywność na korzyść objętości, potrzebnej na wspomniany już wcześniej RZEŹNIK !! Ooo jeju jeju.. co to takiego ? Jak informuje organizator :
"Bieg Rzeźnika jest towarzyskim rajdem miłośników biegania i Bieszczadów. Blisko osiemdziesięcio kilometrowa trasa wiedzie bieszczadzkim czerwonym szlakiem z Komańczy przez Cisną, góry Jasło i Fereczata, Smerek oraz połoniny do Ustrzyków Górnych. Limit czasu wynosi 16 godzin"
Po co to komu ? Nie wiem, ale jak się dowiem - to powiem.

wtorek, 12 lutego 2013

skończyłem z tym dosyć gwałtownie.

Wydawało się, że forma wystrzeliła jak nigdy wcześniej. Już zimą prędkości biegów ciągłych windowały w górę i rozpędzały mnie na coraz większych odległościach. Sprawdzian na Mistrzostwach Zrzeszenia LZS ukoronowany złotem, dawał spore nadzieje. Gdzie długie zimowe wieczory? Studenckie życie ... Różne myśli krążyły w głowie tupiąc 80 raz z kolei tym samym dziurawym, nie oświetlonym, zatłoczonym poboczem. Chyba już wtedy wiedziałem że nadchodzi ten czas. I jeszcze to cholerne biodro! co to w ogóle ma być?
AMP przełajowe zaliczone za ostatnie grosze na hotel pracowniczy i taxi na "kreche", byle do Łódzkiego bankomatu. Letnie AMPy to nieudane wejście w sezon letni, choć obfity w medale. Czasy były tak słabe, że ledwo trzymały się na nogach w momencie przeniesienia zabawy ze stadionu Zawiszy na Bydgoskie Juvealia.. Przynajmniej psychiczne akumulatory przed letnią sesją były dobrze naładowane.
Przerwałem treningi na tydzień bo podobno test z Fizykoterapii trudny...
Tym razem warunki przygotowań doskonałe, treningi na rekord świata; wydawało się, że forma wystrzeliła jak nigdy wcześniej. Spokojny systematyczny rytm pracy, praktyk i treningu miał być tajną bronią. Na trybunie moja Asia, więc pełna mobilizacja! deszcz, chłód i te całe stado dzików które się ostały w tej branży do tej pory. Początek ostro, 300m w 44s - za ostro, trochę luzuje i boje się że znów na końcu będzie bania, ale nic się nie działo, tylko oglądam jak tracę pozycje. Jutro będzie lepiej. I jest słońce, lekki wiaterek, tym razem 800m - niby koronny dystans, choć celem jest zajęcie 4 miejsca. Na ostatniej setce już postanowiłem.. więc skończyłem z tym dosyć gwałtownie.