czwartek, 30 maja 2013

Ostatnie chwile

Zabieramy z Michałem tobołki i ruszamy. Gdybym miał opisać jak wyobrażam sobie ten wyjazd, wyglądało by to mniej więcej tak :
Jedziemy, weryfikujemy się w biurze zawodów, jemy kolacje, mała drzemka, jedziemy na start, biegniemy do mety, cieszymy się, wracamy do Cisnej, jemy jedzenie, dużo jedzenia, śpimy i wracamy do domów. Ale to nudny plan. Najprawdopodobniej się nie sprawdzi.
Bardzo zaintrygowała mnie historia tych zawodów. Jej sedno zawiera się w tym krótkim filmie :


Czujemy się na siłach pobiec poniżej 12 godzin. Startujemy z trzema taktycznymi założeniami. Pierwsze to osiągnięcie czterdziestego drugiego kilometra (okolice szczytu Jasło) w czasie pięciu godzin. Nie wolniej, ale też nie specjalnie szybciej. Drugie to dobrze się bawić i doświadczyć czegoś nie spotykanego, oraz trzecie -  ukończyć w jednym, zdrowym kawałku.

wtorek, 28 maja 2013

Majówka

Intensywny maj dobiega końca, a im bliżej tego końca tym intensywniej. Kolejny raz doświadczam tego, że im więcej mamy na głowie tym jesteśmy bardziej efektywni. Kolokwia, treningi, sesja, wolontariat, warsztaty, zmiana mieszkania, organizacja konferencji, rzeźnik... Staram się być super hiper mega efektywny.
Uczelniany świat studenta II roku fizjoterapii kręci się aktualnie wokół opieki okołoporodowej matki i dziecka oraz przygotowań do egzaminów z masażu, kinezyterapii i języka (w moim przypadku niemieckiego). Asia została zwolniona z egzaminu języka angielskiego, bo akurat lingwistyka to jeden z jej dobrze zagospodarowanych talentów :)

poniedziałek, 13 maja 2013

Rzut okiem na mięśnie

W poprzednich postach starałem się przedstawić co rozumiemy pod pojęciem stres i gdzie się z nim spotykamy. Teraz proponuję bardziej skomplikowany tekst nad którym pracowałem od dawna. Na pewno nie wyczerpuję w nim poruszanego tematu, ale mam nadzieję że zredagowałem coś w rodzaju pigułki, w której opracowałem najpopularniejsze podziały mięśni stosowane w fizjoterapii. Wynikają z nich bardzo ważne wnioski dla osób "pracujących z ciałem", ale po kolei...

niedziela, 5 maja 2013

Biegomania

Niesamowite jak zyskało w ostatnich latach na popularności bieganie. Widać to szczególnie właśnie teraz - wiosną. Kiedy zaczynałem przygodę z truchtaniem w 2006 roku w Zdzieszowicach, szansa spotkania kogoś biegającego była znikoma. Nie mówię już jakie sensacje wywoływał wtedy mój widok u przechodniów mijanych w drodze do parku. Czasem, aż było mi wstyd przyznać się do biegania. Teraz jest zupełnie inaczej. Biegają mali i duzi, grubi i chudzi, starzy i młodzi. Biega się w lasach, miastach, górach i bezdrożach.
Czytałem kiedyś artykuł o tym że w Stanach  bieganie zawsze zyskiwało na popularności w obliczach kryzysu. Myślę, że u nas jest inaczej. Z roku na rok wzrasta ilość organizowanych imprez sportowych i jak wspomniałem przybywa amatorów joggingu, a kryzys to termin raczej fikcyjny, maskujący nieudolność rządu. Przede wszystkim zmieniła się mentalność ludzi. Już chyba prawie każdy zna kogoś kto biega, albo przynajmniej systematycznie takiego kogoś widuje. Już coraz więcej ludzi zorientowało się, że facet biegający w obcisłych gaciach po lesie to nie gej, tylko biegacz zabezpieczony przed kleszczami.