Miniony tydzień na
naszej uczelni stał dla nas pod znakiem studenckiej inicjatywy kół
naukowych. Sukcesem zakończyły się akcje „Krwawej Marzanny”
organizowanej przez SKN Medycyny Fizykalnej i Rehabilitacji, oraz
Spotkanie z wioślarzem Pawłem Rańdą” dla członków SKN
Medycyny Sportowej. Nowe doświadczenia wynikające z tych wydarzeń, przedstawiam tym razem w nieco sprawozdawczym poście.
Krwawa Marzanna to
zaproszenie Wojskowego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa do
akademików Uniwersytetu Medycznego w pierwszym dniu kalendarzowej
wiosny. Data pokrywa się z cykliczną Wrocławską „pijawką”,
ale chętnych donatorów nie brakowało. W większości byli to
studenci naszej uczelni. Do „dzielenia się sobą” zachęcała
troskliwa obsługa członków naszego koła, loteria fantowa i
wieczorne spotkanie integracyjne w Klubie Teatr. Fanty i występy
artystyczne na wieczornym spotkaniu były sponsorowane przez liczne
niezależne firmy.
Spotkanie z Pawłem
Rańdą, to część cyklu, w którym członkowie koła goszczą
mistrza wybranej dyscypliny sportowej i po wysłuchaniu części
wykładowej przygotowanej przez bohatera spotkania, mają możliwość
zadawania pytań i dyskusji z nim. Rozmowa sprowadza się w głównej
mierze do tematów kontuzji zawodnika, sposobów ich leczenia, ale nie
tylko. Często interesują nas również szczegóły metodyki
treningowej, dieta, kwestia odnowy biologicznej, funkcjonowanie
organizacji koordynującej dyscyplinę w kraju i rozwój dyscypliny
za granicą. Ważną rzeczą jest dla nas zaznajomienie się z opinią
samego sportowca co do kwestii świadczonej (przez nas polaków)
opieki medycznej i subiektywne porównanie do zagranicznych
doświadczeń.
Członkowie koła to w
przeważającej mierze studenci kierunku lekarskiego, ale
interdyscyplinarny charakter otwiera się na jednostki reprezentujące
kierunki: fizjoterapii, farmacji, psychologii, ratownictwa
medycznego, i innych. Nie jesteśmy zamkniętą grupą elitarną
(choć rzeczywiście stanowimy elitę zainteresowanych medycznym
aspektem sportu); treści prezentowane na naszych meetingach nie
zamykają drzwi przed studentami obcych uczelni.
Na poprzednim spotkaniu
gościliśmy Marka Plawgo. Wiele opinii obu sportowców na temat
sytuacji sportu i polityki świadczeń medycznych w Polsce pokrywało
się. Co warte podkreślenia, w ich opinii nasi specjaliści, nie
wykazują chęci współpracy między sobą. Objawia się to
chociażby w aspekcie diagnostyki. Uprzednie rozpoznania, wyniki
badań i diagnozy są lekceważone w momencie przeniesienia wizyty do
kolejnego specjalisty. Może ma to swoje źródło w regule „pierwszego wrażenia”, dla którego należało by unikać
jakichkolwiek sugestii, ale obaj sportowcy, uznali to za piętę
achillesową naszych działań, więc coś w tym musi być.
Z opowieści
Olimpijczyków wynikało, że labirynt układów finansowych,
hierarchia działaczy i systemy finansowania sprowadzające się do
słowa: związek, sprawiają, że Polski sport poważnie
choruje. Przekłada się to oczywiście na możliwości naszych
zawodników, bo przecież żyją u nas tacy sami ludzie jak w
Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Włoszech, Holandii, Ukrainie
czy Czechach, a na Igrzyskach Olimpijskich medali zdobywamy mniej..
Biegi przez płotki, to
pokrewna do mojej dyscyplina, stąd mogłem tylko porównać
doświadczenia zawodnika najwyższej klasy z własnym doświadczeniem.
Pan Rańda odkrył
przed nami zaskakująco barwne oblicze wioślarstwa. Okazuje się, że
jest to niezwykle wymagająca dyscyplina, bez wątpienia
wytrzymałościowa, ale i siłowa, stawiająca przed zawodnikiem
wyzwanie koordynacji, technicznej „elastyczności”, perfekcyjnego
poczucia rytmu i umiejętności pracy w drużynie nazywanej osadą.
Takim wymaganiom sprostać może jedynie bardzo urozmaicony trening.
Zawodnicy w zależności od pory roku : biegają, jeżdżą na
nartach, wspinają się, wychodzą w góry, stosują ergometry
wioślarskie, trenują gry zespołowe i poświęcają wiele uwagi
gimnastyce ogólnorozwojowej. Wszystko to bynajmniej nie w ilościach
symbolicznych, bo trening biegowy w sezonie naszego gościa, to ponad
1000km (ja na pewno nie przewiduje większych objętości w moich
przygotowaniach do rzeźnika!), a dystans przepchnięty wiosłami to
w trakcie jego 16-letniej kariery, to grubo ponad 50tys.km.
Z ciekawości
wypróbowałem własne możliwości na ergowiośle i starając się
utrzymać w miarę równy rytm i moc pracy, przebrnąłem 2km na 6/10
maksymalnego obciążenia w 8minut i myślę, że był to już dla
mnie 3zakres tętna, więc wysiłek, którego kontynuacja stanowi
wyrachowaną formę masochizmu, a wyczynowcy osiągają na tym
dystansie czasy poniżej 6minut, na pewnie większych obciążeniach
;)
W takiej osadzie toczy
się nieustanna walka o utrzymywanie możliwie niskiej wagi ciała,
ponieważ pozornie lekki kilogram masy tłuszczowej pasażera,
nabiera większego znaczenia w momencie przemnożenia go przez czterech pasażerów. Wytyczne dietetyczne, stanowią dla zawodnika
niewątpliwą uciążliwość. Marek Plawgo zna i kieruje się
zasadami racjonalnego żywienia, ale utrzymuje, że nigdy nie musiał
trzymać się sztywnego rygoru jadłospisu, czy korzystać z porad
dietetyka i myślę, że większość lekkoatletów stosuje podobną
taktykę.
Wioślarze doznają
najczęściej kontuzji pleców, czasem nadgarstka, oraz kontuzje
typowe dla poszczególnych poddyscyplin treningowych jak np.
dolegliwości stawów kolanowych na skutek biegania.
Uważam, że idea
treningu wioślarskiego, może stanowić ciekawą inspirację dla
innych konkurencji wytrzymałościowych. Przenoszenie doświadczeń
między odpowiednimi dyscyplinami, okazuje się niesamowicie
dynamizować rozwój różnych dziedzin sportu. W wioślarstwie
sprawdziło się zaangażowanie trenerów wywodzących się z
lekkoatletyki. Znane jest to nam również w sztuce leczenia, dlatego
na spotkaniach koła medycyny sportowej, w gronie osób wywodzących
się z różnych środowisk sportowych i zajmujących się różnymi
płaszczyznami medycyny, współpracujemy w budowaniu naszego
doświadczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aby komentować użyj profilu "Nazwa/adres URL" wpisując swój nick, lub zaloguj się do swojego konta odpowiedniej aplikacji.